Lechia Gdańsk w ubiegłym sezonie musiała przełknąć gorycz spadku do pierwszej ligi. Wysoko sięgające ambicje klubu sprawiły jednak, że znajduje się on o krok od upragnionego powrotu na najwyższy szczebel rozgrywkowy w Polsce.
Na ten moment podopieczni trenera Szymona Grabowskiego zajmują pozycję lidera z przewagą ośmiu punktów nad trzecim GKS-em Tychy, z którym zmierzą się w najbliższej kolejce. Potencjalna wygrana sprawi, że będą mogli oni cieszyć się z przypieczętowanego awansu na trzy kolejki przed końcem sezonu.
Latem ubiegłego roku Lechia sfinalizowała transfer Luisa Fernándeza, który do Gdańska przychodził po świetnej kampanii rozegranej w trykocie Wisły Kraków. Hiszpan z marszu stał się kluczowym zawodnikiem nowego zespołu, czego efektem była wręczona mu opaska kapitana.
Fernández nie mógł jednak w pełni zaprezentować swoich umiejętności, a wszystko to z powodu kontuzji kolana, która wyeliminowała go z gry przez znaczną część sezonu.
Pomimo niesprzyjających okoliczności trener Grabowski w rozmowie z TVP Sport przyznał, że sfinalizowanie transferu hiszpańskiego pomocnika było jasnym sygnałem ze strony właściciela klubu Paolo Urfera, w kontekście jak najszybszego powrotu do Ekstraklasy.
- Pierwszym symptomem było pojawienie się Luisa Fernándeza. Wiedziałem, że jeżeli gwiazda ligi przychodzi do nas, to słowa rzucone przez Paolo na pierwszej rozmowie nie są tylko słowami. Otrzymałem jasny sygnał, że będziemy chcieli jak najszybciej wrócić do Ekstraklasy - powiedział.
Cała rozmowa z trenerem Szymonem Grabowskim jest dostępna tutaj.
Fernández w barwach Lechii zdołał rozegrać łącznie 14 spotkań, zdobywając w nich siedem bramek oraz notując asystę. Jego kontrakt wygasa 30 czerwca 2026 roku, a więc wszystko wskazuje na to, że będzie on kluczową postacią gdańskiego zespołu w nadchodzącej kampanii.