Marián Kelemen
Za czasów gry w Śląsku Wrocław Kelemen dał się poznać jako naprawdę solidny bramkarz, ale umówmy się - z jego powrotem do Polski nikt nie wiązał jakichś wielkich nadziei. W końcu mowa o 36-latku, który w ostatnich dwóch sezonach wcale nie zachwycał w Czechach i na Słowacji. Tymczasem doświadczony golkiper znakomicie wypełnił lukę po dwa razy młodszym (!) Bartłomieju Drągowskim. Bardzo dobry z Legią Warszawa, taki sam z Arką Gdynia i chyba jeszcze lepszy z Lechem Poznań. Przy Bułgarskiej kapitalnie zatrzymał choćby strzały Tomasza Kędziory i Nickiego Bille Nielsena. Jak na razie bezbłędny.
Maciej Dąbrowski
Jak nikt inny w Ekstraklasie zasłużył na transfer do Legii. O tych przenosinach mówiło się oczywiście od dawna. I o ile już samo to jest dla „Dąbrosia” wielkim osiągnięciem, to trzeba podkreślić jego świetną formę w pierwszych ligowych spotkaniach jeszcze w barwach Zagłębia Lubin. Niektórzy zaczęliby kalkulować, w kilku akcjach odpuszczać i zwalniać nogę, ale nie on. Trzy spotkania, zero straconych bramek, a do tego gol strzelony Koronie Kielce. W każdym meczu prezentował bardzo równą formę.
Filipe Gonçalves
Co prawda Śląsk Wrocław uzbierał już sześć punktów,
ale podopieczni Mariusza Rumaka prezentują się bezbarwnie. W ostatnim spotkaniu z
Arką przyzwoity poziom prezentował tylko Gonçalves.
Portugalczyk zresztą nie zawodzi co kolejkę. Dużo walczy,
wprowadza spokój w środku pola, a przy tym potrafi dać coś
„ekstra” w ofensywie. W Szczecinie najpierw przytomnie zagrał do
Ryoty Morioki, który zanotował asystę przy golu Adama Kokoszki, a
potem sam trafił do siatki. Podobnie jak Kelemen, miłe zaskoczenie.
Dominik Furman
Była Tuluza, była Werona, teraz jest
Płock. Mimo świetnego CV niektórzy martwili się, że 24-latek zostanie w Wiśle kompletnie pochłonięty przez ligową szarzyznę.
Póki co, do tego bardzo daleko. Furman wyróżnia się na tle
kolegów i przede wszystkim jest konkretny. W pierwszej
kolejce z Lechią Gdańsk wykorzystał karnego i zanotował asystę,
dośrodkowując z rzutu wolnego. Z Legię asystował dwukrotnie, w
obu przypadkach po dograniach z rożnego. A przecież w ostatniej
kolejce z Jagiellonią Białystok Dimityr Ilijew trafił do siatki chwilę po
jego wrzutce.
Mateusz Szwoch
Nieznacznie
młodszy od Furmana, za to z o wiele mniejszym ekstraklasowym
doświadczeniem. W pierwszoligowej Arce był gwiazdą i nie mamy na
myśli tylko ostatniej rundy wiosennej. Jego występy na najwyższym
szczeblu były niewiadomą, ale z całą pewnością dał radę.
Najmocniej błysnął oczywiście w spotkaniu z Ruchem Chorzów, w
którym zanotował trzy asysty. Jeśli istnieje coś takiego jak
występ idealny, to Szwoch w trzeciej kolejce się o niego otarł.
Przytrafiają mu się jeszcze przestoje, ale bez
niego w składzie Arka nie zajmowałaby teraz czwartego miejsca w
tabeli.
Konstantin Vassiljev
A Jagiellonia drugiego bez Vassiljeva. Zdecydowanie najlepszy zawodnik początku sezonu. Strzela, asystuje, a jakby tylko była taka potrzeba to w takim gazie pewnie wybroniłby i karnego. Jego liczby z czterech pierwszych spotkań są po prostu porażające. Asysta z Legią, gol i dwie asysty z Ruchem, dwa gole z Lechem, dwa gole z Arką. W zasadzie bierze udział w każdej akcji ofensywnej „Jagi”. Artysta, profesor i prawdziwy lider, który nic sobie nie robi z 32 lat na karku. Widać było różnicę w grze białostoczan, gdy w Płocku przedwcześnie opuścił murawę z powodu kontuzji. Oby to nie było nic groźnego.
Fedor
Černych
W
spotkaniu z Arką zawiesił sobie poprzeczkę naprawdę wysoko.
Litwin zdobył w nim dwie bramki, do których dorzucił tyle
samo asyst. Jak na razie najlepszy indywidualny występ w tym
sezonie. Pod tym względem Černychowi udało się pobić nawet
Vassiljeva. To nie był jednak jednorazowy wystrzał. 25-latek
strzelił też przecież gola Legii. W ogóle jego współpraca z Estończykiem może się bardzo podobać.
Łukasz
Sekulski
Trochę niedoceniany, trochę wyszydzany, ale ukuł już trzy razy. Patrząc na poprzedni sezon w wykonaniu Michała Przybyły jakoś mocno się tym nie podniecamy, ale trzy bramki trzeba docenić. Tym bardziej, że Korona Kielce podobno zaczynała sezon bez napastnika zdolnego do strzelania goli w Ekstraklasie. Jak na razie jeden wykorzystany karny i dwa trafienia głową. Wszystko w spotkaniach u siebie. A, że następny mecz Korona rozgrywa na własnym stadionie, chyba może spodziewać się kolejnego gola. Tak czy nie?
Z całą pewnością zadowoleni z siebie mogą być również: Jakub Szmatuła, Martin Polaček, Miroslav Čovilo, Krzysztof Janus, Grzegorz Kuświk i Mariusz Stępiński.