Miał zwojować niemiecką piłkę, nie radzi sobie w Śląsku Wrocław. Nie tak to miało wyglądać

Śląsk Wrocław miał być świetną szansą dla Marcela Zylli, który nie potrafił przebić się w Bayernie Monachium. 23-latek zajmuje marginalne miejsce w planach Jacka Magiery.

Zylla od najmłodszych lat szkolił się w Niemczech. Urodził się w Monachium, gdzie najpierw zbierał szlify w lokalnym TSV Ludwigsfeld. Przełomowy moment nadszedł jednak w 2010 roku, gdy zgłosił się po niego wielki Bayern Monachium.

Skrzydłowy, mogący grać na kilku pozycjach, przeżył naprawdę udane momenty w akademii giganta. Dla zespołu do lat 17 zanotował podczas kampanii 2016/2017 dwanaście trafień i jedenaście asyst na przestrzeni 26 występów. Niedługo potem, mając już na koncie spotkania w młodzieżowych kadrach Niemiec, zdecydował się na reprezentowanie Polski.

Zylla miał aspiracje, żeby przebić się na seniorski poziom. W pewnym momencie zaczął nawet współpracować z Pinim Zahavim. Ostatecznie nie zaistniał w Bayernie i po trudnym czasie trafił do Śląska Wrocław.

Od momentu transferu ofensywny zawodnika zawodzi. Wydawało się, że przeprowadzka do Polski pomoże mu w karierze, ale stało się wręcz odwrotnie. Dzisiaj raczej niewiele mówi się o talencie z Monachium.

Pewne nadzieje mogła budzić współpraca z Jackiem Magierą, który potrafi zbudować piłkarzy na zakręcie. W przypadku Zylli tak się nie stało - i raczej już nie stanie.

23-letni już skrzydłowy zaliczył w tej kampanii dwa występy dla lidera Ekstraklasy, co przełożyło się na zaledwie 56 minut spędzonych na murawie. Więcej szans dostaje w trzecioligowych rezerwach.

Wydaje się, że adept akademii 33-krotnych mistrzów Niemiec musi już planować przyszłość poza szeregami „Wojskowych”. Jego kontrakt wygasa już 30 czerwca 2024 roku. Nie ma żadnych przesłanek ku temu, by został przedłużony.

Zylla rozgrywa swój czwarty sezon w Śląsku Wrocław. Przez ten czas zanotował 35 spotkań, dwa gole i trzy asysty.