Carlos Kaiser – wymyślona kariera

Carlos Kaiser – wymyślona kariera fot. Kaiser
Michał Niklas
Michał Niklas
Źródło: Transfery.info

Miliony dzieci na całym świecie mają marzenie zostania zawodowym piłkarzem. Większość szybko zdaje sobie sprawę, że to nic innego jak tylko mrzonka, ale też wielu z nich przechodzi przez lata krwi, potu i łez, nim doświadczy ostatecznego bólu odrzucenia, kiedy nie mają już nic więcej do zaoferowania

Carlos Henrique Raposo znany również jako Carlos Kaiser urodził się 2 kwietnia 1963 roku w Rio Pardo w Brazylii. Jego dzieciństwo było bardzo podobne do każdego innego dzieciństwa młodego Brazylijczyka… no może poza tym, że został porwany i zabrany do Rio de Janeiro w latach 70. Przynajmniej on tak twierdzi. Czy to prawda? Pewnie nie, ponieważ, jak wkrótce odkryjesz, Kaiser rzadko mówił prawdę.

Raposo kochał piłkę nożną, co do tego nie ma wątpliwości. Jako dziecko zawsze można go było spotkać grającego na zakurzonych boiskach na fawelach. Zyskał nawet przydomek Kaiser na cześć legendarnego Franza Beckenbauera. Tak wyjaśnia to sam zainteresowany. Inne źródła podają, że przydomek został mu nadany, ponieważ wyglądał jak butelka piwa Kaiser.

Kiedy wszedł w wiek nastoletni, zrozumiał, że nie ma tego czego potrzeba, aby dotrzeć na piłkarski szczyt. Był za to charyzmatyczny, kreatywny, a przede wszystkim niesamowicie przekonujący i to właśnie te talenty doprowadziły go do spełnienia marzeń o piłkarskiej karierze, choć słowo „kariera” trzeba w tym przypadku wziąć w gigantyczny cudzysłów.

Raposo był piłkarzem tylko w teorii. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, iż nie potrafi grać w piłkę, więc robił wszystko, żeby w nią nie grać.

Wpływowi znajomi

Kaiser miał smykałkę do nawiązywania znajomości. Udało mu się poznać wielu wpływowych ludzi z piłkarskiego świata. Jego plan działania był prosty. W trakcie zgrupowań brazylijskich klubów wynajmował kilka pokoi w hotelach, w których stacjonowały najlepsze zespoły. Zaopatrywał je w liczne „umilacze" czasu i zapraszał do nich piłkarzy. Brazylijczycy, jak wiadomo, lubią się bawić, więc nie jest wielką niespodzianką fakt, iż zawodnicy chętnie korzystali z zaproszeń Kaisera.

W ten sposób zjednał sobie sympatię naprawdę dobrych piłkarzy jak Bebeto, Renato Gaucho czy Romario. Kiedy ci wszyscy zawodnicy pytali, jak mogą mu się odwdzięczyć za zorganizowanie świetnej imprezy, w odpowiedzi słyszeli: „Proszę jedynie o rekomendację”. I tak faktycznie się działo. Nowo poznani znajomi Kaisera chętnie opowiadali działaczom swoich klubów o niezwykle utalentowanym Carlosie Henrique Raposo, którego warto sprowadzić.

Najbliższe relacje miał z Renato Gaucho, który był dla Kaisera bohaterem. Ten ostatni podszywał się nawet pod swojego znakomitego idola, aby uzyskać dostęp do najbardziej prestiżowych klubów nocnych w Rio de Janeiro. Ta sztuczka działała również w kontaktach z kobietami. Dzięki wizualnemu podobieństwu do Gaucho, Kaiser korzystał z pożyczonej tożsamości, gdy chciał uwieść kobietę i niejednokrotnie to oszustwo okazywało się skuteczne.

Kobiety były tak zadowolone, że mogę spotkać się z, jak im się wydawało, Renato Gaucho, że nawet płaciły w całości za wspólną kolację, którą w rzeczywistości odbywały z Kaiserem.

Gaucho w końcu dowiedział się, co wyprawia Kaiser, kiedy odmówiono mu wstępu do jednego z jego ulubionych klubów nocnych, ponieważ bramkarz powiedział mu, że już jest w środku. Kiedy w końcu udało mu się wejść do klubu, zobaczył Kaisera w towarzystwie kilku kobiet, ale nie był na niego zły. Wręcz przeciwnie, Gaucho spodobała się jego śmiałość. Obaj zostali bliskimi przyjaciółmi.

Jak Kaiser oszukiwał kluby?

Jeśli spojrzeć na listę zespołów, w których przebywał Kaiser (bo nie można napisać, że grał), są na niej bardzo utytułowane brazylijskie ekipy. Raposo przewinął się przez dwa największe kluby z Brazylii – Botafogo i Flamengo, ale w swoim CV ma również inne uznane marki, jak Fluminense czy Vasco da Gama. Możesz zapytać „w jaki sposób cztery największe brazylijskie zespoły zostały oszukane przez człowieka, który nie potrafił grać w piłkę nożną?”. No cóż, epoka, w której żył Kaiser, znacznie ułatwiała koloryzowanie rzeczywistości, a nawet kłamstwo. Raposo opowiadał o tym, jak wielkie ma umiejętności i był przy tym na tyle przekonujący, że wszyscy mu wierzyli, tym bardziej, że jego słowa potwierdzali uznani brazylijscy piłkarze.

Dzisiejsze pokolenie dzięki cudom internetu może sprawdzić dowolne informacje jednym kliknięciem myszki. Jednak w latach 80. to nie było takie proste. O wiele trudniej było znaleźć jakiekolwiek potwierdzenie, więc udowodnienie, że Kaiser, gdzie by nie poszedł, praktycznie nigdzie nie grał, było zadaniem, którego właściciele klubów nie chcieli się podejmować.

Wachlarz zagrywek Kaisera, które miały na celu przedłużenie jego pobytu w klubie, był szeroki. Jego popisowym zagraniem stało się symulowanie kontuzji. Kiedy już trenerzy klubów zaczynali tracić do niego cierpliwość i chcieli zobaczyć, na co go stać na boisku, Kaiser padał na murawę i krzyczał z rzekomego bólu. Ówczesna medycyna nie była jeszcze tak rozwinięta, jak teraz, więc żaden lekarz nie mógł wykryć, że Brazylijczyk po prostu udaje.

Zresztą Raposo miał łeb na karku i symulował urazy mięśniowe, czyli te najtrudniejsze do zdiagnozowania. Do tego zaświadczenia o kontuzjach (oczywiście fałszywe) wystawiał mu zaprzyjaźniony lekarz, który tak naprawdę był dentystą. W ten sposób Kaiser spędzał czas w klubie na „rehabilitacji” nie musząc kompromitować się na boisku.

Jego kolejną stałą zagrywką były rozmowy telefoniczne. W latach 80. posiadanie telefonu komórkowego stanowiło wyznacznik prestiżu. Tylko nieliczni mogli sobie wówczas na to pozwolić. Kaiser doskonale zdawał sobie z tego sprawę, więc na spotkania z szefostwem klubu zawsze przychodził ze swoją komórką. Kiedy rozmowa w sprawie nowej umowy nie przebiegała po jego myśli, ostentacyjnie wyciągał telefon i udawał, że rozmawia po angielsku z przedstawicielami zagranicznego klubu, który chce go pozyskać.

Sęk w tym, że Raposo nie znał angielskiego, więc po prostu tworzył jakieś słowa, które miały brzmieć jak język angielski. Szczęśliwie dla niego działacze także nie znali tego języka i byli święcie przekonani, że jakiś poważny klub próbuje sprowadzić do siebie Kaisera. Dlatego też proponowali mu kilkukrotnie wyższe zarobki. Warto dodać, że jego telefon komórkowy, przez który „rozmawiał” z przedstawicielami zagranicznego klubu, w rzeczywistości był plastikową zabawką.

Jednak ostatecznie udało mu się trafić do Europy. Propaganda rozsiewana przez Kaisera była tak skuteczna, że nabrali się na nią włodarze drugoligowego francuskiego klubu – Gazelec Ajaccio. Przedstawiciele zespołu z Korsyki myśleli, że sprowadzają wielką gwiazdę z Brazylii, więc uznali, że prezentacja zawodnika musi być hucznym wydarzeniem. Tego dnia na stadion przybyło wielu kibiców, żeby zobaczyć w akcji nowego zawodnika. Po prezentacji miał się odbyć sparing, w którym Carlos Henrique Raposo miał pokazać fanom, na co go stać. Jednak nawet z tej sytuacji Kaiser znalazł wyjście. Podczas prezentacji wykopał wszystkie piłki w trybuny i stwierdził, że to jego prezent dla kibiców. W związku z tym, że zabrakło piłek, sparing został odwołany. Zorganizowano jedynie trening biegowy, na którym Kaiser zaprezentował się nieźle, bo biegać to on akurat potrafił.

Zadrwił nawet z gangstera

W 1988 roku powrócił do ojczyzny i opowiadał dziennikarzom, że był najlepszym strzelcem w Ajaccio. Ponownie nikt nie zweryfikował jego rewelacji, więc po powrocie do Brazylii podpisał kontrakt z Bangu AC. To właśnie w tym zespole było najbliżej tego, aby jego kłamstwa ujrzały światło dzienne. Klub był własnością przywódcy gangu Castora de Andrade, który miał na rękach krew wielu ludzi. Nie był to człowiek, z którym powinno się zadzierać.

Nie odstraszyło to jednak naszego bohatera. Ponownie polegał na swoich zaufanych „kontuzjach”. Ale de Andrade nie należał do osób, które nie stawiały na swoim. Sprowadził Kaisera, wychodząc z założenia, że ma wielkie umiejętności. Gangster nie przyjmie „nie” jako odpowiedzi. Wydawało się, że tym razem trafiła kosa na kamień.

Pewnej nocy Raposo bawił się poza domem, kiedy ówczesny trener Bangu, Moises, zadzwonił do niego wczesnym rankiem, aby powiedzieć mu, że de Andrade zażądał, aby był w składzie na mecz z Coritibą. Zakłopotany Kaiser powiedział swojemu trenerowi, że odniósł kontuzję i nie będzie w stanie zagrać, ale Moises zapewnił go, że będzie siedział tylko na ławce rezerwowych i nie wejdzie na boisko.

Jednakże Bangu spisywało się słabo. Coritiba prowadziła 2:0. De Andrade miał już dość. Zadzwonił do Moisesa z trybun i powiedział mu, żeby natychmiast wprowadził na boisko Kaisera. Cóż więc mógł zrobić trener? Mimo wcześniejszych ustaleń, wysłał go na rozgrzewkę.

Wydawało się, że przedstawienie Kaisera dobiegnie końca i wszyscy w końcu poznają prawdę. Gdyby tylko Kaiser wszedł na boisko, okazałoby się, że kompletnie nic nie potrafi i udowodniłby tym samym, że okłamał jednego z najniebezpieczniejszych ludzi w Brazylii. Nie tylko jego kariera piłkarska stanęłaby pod znakiem zapytania. Przede wszystkim zagrożone byłoby jego życie.

Raposo desperacko szukał sposobu na to, by nie wejść na boisko. W końcu wpadł na pewien pomysł. Rozgrzewając się przed fanami Coritiby, którzy cały czas obrażali ekipę Bangu, zobaczył wybawienie dla siebie. Przeskoczył przez płot i zaczął bić fanów. Sędzia nie miał innego wyjścia, jak tylko pokazać mu czerwoną kartkę, nim w ogóle wszedł na boisko.

Kaiser uniknął wejścia na plac gry, ale nie sposób było uniknąć gniewu de Andrade. Wściekły gangster wparował do szatni i chciał rozszarpać Kaisera. Jednak ten podjął ostatnią próbę udobruchania prezesa. Powiedział de Andrade, że jest mu wstyd, iż dał się sprowokować, ale nie mógł już dłużej słuchać, jak kibice obrażają jego ukochanego szefa, a do tego dodał, iż jest dla niego jak ojciec, więc musiał bronić jego honoru. Jaka była reakcja de Andrade? Uśmiechnął się i wyszedł z szatni, a następnie przedłużył kontrakt z Kaiserem, oferując mu dwukrotnie wyższe zarobki.

Carlos „Kaiser” Henrique Raposo udowodnił, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy rzeczywiście staje się prawdą. Przez 20 lat oszukał wielu ludzi i, jakby nie patrzeć, spełnił swoje marzenie o karierze piłkarskiej. Zwiedził najlepsze kluby w Brazylii (zarówno te piłkarskie, jak i nocne) i posmakował wszystkich blasków bycia piłkarzem. Wszystkich poza jednym – grą w piłkę.

W oficjalnym meczu nie zagrał ani razu, a „karierę” zakończył dopiero w wieku 39 lat. Zaliczył jedynie parę występów w meczach towarzyskich, w których wchodził z ławki. Do samego końca jego przygody z piłką nikt go nie zdemaskował. Wszyscy mieli go jedynie za pechowca podatnego na kontuzje.

Po zakończeniu kariery piłkarskiej pracuje jako trener fitness w siłowni. Oczywiście w stylu Kaisera – przyjmuje tylko klientki.

W 2018 roku powstał film na bazie jego losów, w Polsce opublikowany pod tytułem „Kaiser - piłkarski oszust wszech czasów”. Obecnie można go obejrzeć w TVP VOD.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Carlo Ancelotti nie ma żadnych wątpliwości. Bardzo chce tego transferu Carlo Ancelotti nie ma żadnych wątpliwości. Bardzo chce tego transferu Kai Havertz zmiażdżył Chelsea! Żadnych sentymentów, zero litości [WIDEO] Kai Havertz zmiażdżył Chelsea! Żadnych sentymentów, zero litości [WIDEO] Skandal w Premier League! Dwóch zawodników aresztowanych z zarzutami o gwałt Skandal w Premier League! Dwóch zawodników aresztowanych z zarzutami o gwałt Olivier Giroud podpisał kontrakt z nowym klubem. „HERE WE GO” Olivier Giroud podpisał kontrakt z nowym klubem. „HERE WE GO” Wojciech Kowalczyk wypalił w sprawie Mariusza Rumaka. „Nie porównuj gówna do czekolady” [WIDEO] Wojciech Kowalczyk wypalił w sprawie Mariusza Rumaka. „Nie porównuj gówna do czekolady” [WIDEO] OFICJALNIE: Poznaliśmy pierwszego spadkowicza I ligi w sezonie 2023/2024 OFICJALNIE: Poznaliśmy pierwszego spadkowicza I ligi w sezonie 2023/2024 Zlatan Ibrahimović „załatwia” AC Milanowi nowego trenera?! Rozmowy rozpoczęte Zlatan Ibrahimović „załatwia” AC Milanowi nowego trenera?! Rozmowy rozpoczęte Lukas Podolski krytycznie o graczach z Ekstraklasy. „Leżą, udają, a tu się gra twardo” [WIDEO] Lukas Podolski krytycznie o graczach z Ekstraklasy. „Leżą, udają, a tu się gra twardo” [WIDEO]

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy