Urugwajczyk po tym incydencie został zawieszony na cztery miesiące od wszelkiej działalności piłkarskiej. „Katalończycy” pomimo zakazu postanowili wyłożyć duże pieniądze na króla strzelców Premier League i podpisać z nim kontrakt.
- Pomyślałem wtedy, że zrujnowałem swoją karierę. Początkowo nie chciałem mieć nic z nikim wspólnego. Zamknąłem się z rodziną i oddaliłem od świata. Lecz po czasie poprosiłem o przebaczenie i poczułem się odrodzony. Pierwsze kontakty z Barceloną rozpoczęły się wtedy, jak Pere [Guardiola, agent Suáreza - przyp.red.] zadzwonił do mnie i powiedział, że wszystko ustalone. Zacząłem płakać, bo mimo mojej sytuacji Barcelona chciała mnie u siebie. Czułem się bardzo szczęśliwy – powiedział Urugwajczyk w wywiadzie dla katalońskiej telewizji.
Były zawodnik Liverpoolu przyznał również, że ciężko było mu pogodzić się z przerwą od piłki.
– Zacząłem trenować na siłowni, unikałem kamer i paparazzich. To był trudny czas, ponieważ nie czułem się jak profesjonalista. Myślałem, że znajduję się w ukryciu, że robię coś, czego nie powinienem, a to wszystko z powodu błędu, który popełniłem w Brazylii – dodał.
27-letni napastnik okazję do oficjalnego debiutu w Barcelonie będzie mógł dostać już w sobotę, kiedy to lider La Liga zmierzy się z Realem Madryt. Suárez nie ukrywa, że jest bardzo podekscytowany tym meczem.
- Byłem bardzo zdenerwowany i podekscytowany. To, że kończy mi się kara nie oznacza, że zagram z Realem. To nie byłoby w moim stylu zwrócić się do Luisa Enrique i powiewiedzieć, że chcę zagrać w Madrycie. Nie gniewam się, chcę pomóc moim kolegom z drużyny i pokazać, co mogę zrobić jako zawodnik. Chcę po prostu grać, nieważne, na jakiej pozycji. Moim marzeniem była gra dla Barcelony i jeśli będę miał taką możliwość, to skończę na Camp Nou karierę. Chciałbym po zakończeniu z piłką wraz z moją rodziną kontynuować życie w tym mieście – zakończył Suárez.